Bardzo, bardzo fajna płytka, bardzo polecam 
Mimo sporej krytyki w internecie ("Slash poszedł na łatwiznę..." itp.) uważam, że odwalił kawał dobrej roboty, bardzo ciekawe zróżnicowanie artystów pracujących przy kawałkach, mimo wszystko udział Fergie i Adam'a Levine uważam ze kiepski pomysł
Standardowo Ozzy pojechał w "Crucify the Dead", bardzo fajny wkręcający się riff z "Ghost", wokal też niczego sobie, oprócz tego warto moim zdaniem zwrócić szczególną uwagę na "Back from Cali", "By the Sword", "Nothing to Say", "I Hold On". Zakończenie albumu ("We're all gonna die") równie dobre jak jego początek i przy okazji zawierające takie drobne 'pocieszenie' ;d Mimo, że to nie to samo co stare, dobre czasy GNR to jednak Slash wcale nie stracił tego starego rock'n'roll`owego brzmienia swojej gitarki i za to należy mu podziękować (może kupując płytę?) 